Czy uśmiech może leczyć? Jeśli leczy – to kogo?
- Kaja Kucharska
- 12 minut temu
- 2 minut(y) czytania
Czy uśmiech może leczyć? Jeśli leczy – to kogo? Mnie? Ciebie? A może nas?
Autorka: Kaja Kucharska Arteterapeuta
Uśmiech – ten prosty gest, który tak często pojawia się na naszych twarzach – potrafi budzić ciepło, łagodzić napięcia i budować mosty między ludźmi. Ale czy może leczyć? A jeśli tak, to kogo właściwie uzdrawia? Tego, kto się uśmiecha, czy tego, kto ten uśmiech odbiera? A może oboje?
Uśmiech jako lekarstwo
Z perspektywy psychologicznej wiemy, że uśmiech może wywołać zmiany biochemiczne w ciele. Gdy się uśmiechamy – nawet sztucznie – mózg otrzymuje sygnał, że dzieje się coś pozytywnego. W odpowiedzi zaczyna wydzielać endorfiny, serotoninę i dopaminę – neuroprzekaźniki odpowiedzialne za dobre samopoczucie. To właśnie dlatego uśmiech, nawet wymuszony, potrafi poprawić nastrój. W tym sensie: tak, uśmiech może leczyć. Leczy mnie – uśmiechającego się.
Ale na tym nie koniec.
Uśmiech działa również na ciebie – osobę, która go widzi. To jedno z pierwszych narzędzi komunikacji międzyludzkiej – pojawia się już u niemowląt, zanim zaczną mówić. Uśmiech jest zaraźliwy. Może rozładować napięcie, dać poczucie bezpieczeństwa, zmniejszyć dystans. Może być też formą troski – „widzę cię, jesteś ważny/a”. Leczy więc także ciebie – odbiorcę.
Największą siłę ma jednak wtedy, gdy działa między nami. Gdy nie tylko ja się uśmiecham, ale ty ten uśmiech odwzajemniasz. Tworzy się coś więcej niż tylko chwilowa poprawa nastroju – tworzy się więź. A więź może być uzdrawiająca w najgłębszym sensie tego słowa.
A co, jeśli uśmiech to maska?
Nie każdy uśmiech jednak niesie ulgę. Czasem to kamuflaż. Maskujemy nim ból, samotność, lęk. Uśmiech staje się wtedy rodzajem zbroi – ochroną przed pytaniami, oceną, bliskością, która mogłaby odkryć prawdę. Uśmiech „na pokaz” – grzeczny, społecznie pożądany – potrafi oddzielać nas od samych siebie i od innych.
To, co miało leczyć, może zacząć szkodzić, jeśli używamy tego nie po to, by nawiązywać kontakt, ale by go unikać. To nie znaczy, że taki uśmiech jest zły – on często ratuje nas w trudnych chwilach. Ale warto być czujnym: czy nie staje się zbyt ciasną maską, którą trudno zdjąć nawet przed samym sobą?
Uśmiech autentyczny – ten, który leczy naprawdę
Najbardziej leczniczy jest uśmiech autentyczny. Taki, który wypływa z kontaktu z emocjami, z poczucia bezpieczeństwa, z obecności drugiego człowieka. Nie zawsze jest szeroki i promienny. Czasem to ledwie zauważalny gest – miękkość w oczach, delikatny ruch kącików ust. Ale jest prawdziwy. I ma moc – nie dlatego, że wszystko jest dobrze, ale dlatego, że ktoś przy mnie jest.
I może to jest właśnie odpowiedź:
Uśmiech leczy, gdy nie zakrywa bólu, ale mówi: „nie jesteś z tym sam/a”.
Ściskam,
Kaja Kucharska
Comments